Sprzęt używany. Temat rzeka. Było już wiele firm i osób, które na sprzęcie używanym próbowały zbudować swoją pozycję na rynku. A, że rynek nie lubi próżni – w miejsce tych, które zakończyły swoją działalność, pojawiają się nowe. I tak w kółko.
Zastanawiam się od dłuższego czasu na czym polega ten fenomen. Dlaczego my, Polacy, szukamy sprzętu używanego? Przykłady można mnożyć, a branża sprzętu geodezyjnego nie jest wyjątkiem. Używane koparki, spycharki, równiarki czy wywrotki – tego sprzętu widać na polskich budowach mnóstwo. I mimo, że polski budowlaniec jest coraz mądrzejszy i coraz częściej wybiera sprzęt nowy, to nadal widać gdzieniegdzie używany sprzęt, a przy nim mechaników, zastanawiających się jak przywrócić go do życia. O samochodach mógłby powstać nawet osobny wpis. Coś, co dla Niemca czy Francuza jest już „zużyte”, w Polsce zyskuje drugie życie.
Jak to możliwe, że to, co dla jednych jest zużyte, dla innych – w pełni „sprawne” i porównywalne do sprzętu nowego? Wielokrotnie słyszę zainteresowanie sprzętem używanym wynika z tego, że nie stać nas na sprzęt nowy. Tutaj dobijamy do sedna sprawy. Do pojęcia „nie stać”.
Skoro jesteśmy w stanie położyć na szali kilkadziesiąt tysięcy złotych, a tyle nierzadko kosztuje używany tachimetr robotyczny, to czy rzeczywiście „nie stać” nas na sprzęt nowy? W szczególności, gdy sprzęt nowy jest droższy o kilka-kilkanaście procent? Czy rzeczywiście spokój pracy, gwarancja oraz możliwość elastycznego finansowania jest nie jest warta kilkunastu procent?
Gdybym występował publicznie, w tym miejscu usłyszałbym zapewne lawinę argumentów. Że każdy grosz się liczy, bo w branży krucho. Że często znaleźć można prawdziwe okazje, czyli sprzęt niewiele używany, który trafia do Polski w stanie „idealnym”.
Odnośnie ceny – ciężko dyskutować. Używane zawsze będzie tańsze w zakupie od nowego. I to w każdej dziedzinie życia. Nie inaczej ma się sprawa „okazji”. Zapewne nie raz słyszeliście o 3-4 letnim samochodzie, którym Niemiec jeździł tylko od święta. Szybka weryfikacja i okazuje się, że auto, które w polskim portalu ogłoszeniowym ma 160tys km przebiegu (bardzo „popularny”przebieg ;), w rzeczywistości przejechało 2 albo 3 razy tyle. I jest po prostu zużyte.
Przyjazd do Polski, wymiana kilku charakterystycznych elementów, które szybko pozwalają zidentyfikować przebieg auta i Polak to kupi. Kupi, bo wierzy, że oszczędza. Wierzy, że przechytrzył Niemca, który auto w stanie idealny sprzedaje za bezcen.
Auta to zły przykład? Może i tak, bo potencjalnych Klientów na auto jest znacznie więcej. I nawet jak zdarzy nam się kupić prawdziwy złom, prawdopodobieństwo odsprzedaży i odzyskania pieniędzy jest znacznie większe, niż w przypadku sprzętu geodezyjnego.
Wierzcie mi – nie ma okazji. Każdy liczy pieniądze. I w Polsce. I w Niemczech. I na Wyspach. I za oceanem. Jeżeli sprzęt sprzedawany jest tanio, to znaczy że się zamortyzował. Zamortyzował, czyli zarobił na siebie. Przepracował w terenie tyle godzin, na ile został przewidziany. Zużył się. Jego właściciel woli wymienić go na sprzęt nowy, bo chce mieć pewność, że ten nowy znowu na siebie zarobi. I da mu święty spokój użytkowania.
Szkoda, że nie chcemy tego zrozumieć. Cały czas usprawiedliwiamy swoje wybory, tłumacząc niskimi cenami usług i niskimi stawkami na rynku. Tyle, że to droga donikąd. Niskie stawki powodują, że musimy szukać oszczędności na sprzęcie. Kupujemy sprzęt tańszy, często używany. Ale co tanie to drogie. Ten tańszy potrafi w krótkim czasie stać się droższy niż nowy. Jedna, dwie poważniejsze awarie i cała oszczędność przepada.
Analizowałem niedawno oferty na samochody. Te nowe i używane. Wniosek jest prosty. Kluczem jest odpowiednie finansowanie. Czyli zapomnienie na chwilę o cenie zakupu, a spojrzenie na temat całościowo. Suma kosztów zakupu plus kosztów bieżącego użytkowania. Prosta matematyka, z którą bez problemu poradzi sobie większość gimnazjalistów. O której my, w ogromie codziennych obowiązków, po prostu zapominamy. I mimo, że potrafimy policzyć w głowie pole powierzchni trapezu, tangens kąta czy błąd pomiaru punktu – nie potrafimy liczyć pieniędzy. Co jest podstawą każdego biznesu.
Była swego czasu w telewizji reklama, której hasło głosiło „Skoro nie widać różnicy, to po co przepłacać”. Dokładnie tak samo jest w przypadku sprzętu. Jeżeli nie ma różnicy – nie warto. Wierzę jednak, że potraficie tą różnicę zauważyć. I szybko policzyć. Wierzę, że spokój pracy oraz przewidywalność kosztów są dla Was warte więcej niż różnica w cenie zakupu.
Skutki pozornych oszczędności widzimy na co dzień. Drogi, które zamiast kilkunastu lat, wytrzymują kilkanaście miesięcy. Niskiej jakości urządzenia podziemne, które powodują, że świeżo wyremontowana ulica musi zostać rozkopana. Uwielbiana przez nasze władze kostka brukowa, służąca do budowy chodników oraz ścieżek rowerowych, która po roku nadaje się do wymiany. To wszystko pozorne oszczędności.
Mówi się, że gorycz niskiej jakości oraz problemów zostaje w pamięci znacznie dłużej niż słodycz niskiej ceny. Życzę Wam, abyście wybierali mądrze. Abyście z zakupem i użytkowaniem sprzętu mieli same dobre wspomnienia.
—
Tomasz Zieliński, Geotronics Dystrybucja