Od debiutu Trimble SX10 minęło już trochę czasu. Nie licząc targów INTERGEO, gdzie widzieliśmy sprzęt na żywo, mogliśmy go podziwiać wyłącznie na filmach promocyjnych, w których – uwaga, niespodzianka – prezentuje się zjawiskowo.
Wiemy jednak, że w reklamie to i Zygmunt Chajzer zaczepia przypadkowych ludzi na ulicy i pierze im skarpety, których ci, dziwnym zrządzeniem losu, mają akurat przy sobie kilka kompletów… Mnie się jeszcze nie poszczęściło, skarpety piorę sam (no, może z drobną pomocą małżonki 😉 ), więc sceptycznie do reklam podchodzę.
Chcąc wyrobić sobie opinię na temat tego skan…tachimetru, musiałem go zatem przetestować osobiście. Miałem taką okazję podczas kilkudniowego szkolenia w Krakowie i później podczas testów w terenie z klientami, we Wrocławiu.
Czy rzeczywiście „stało się jednym”, jak szumnie zapowiadano? Zapraszam do lektury, w której postaram się odpowiedzieć na to pytanie.
Co z tą lunetą?
Zacznę od tego, co rzuca się w oczy. Luneta, a w zasadzie jej brak. Czy stanowi to jakikolwiek problem? Przyjrzyjmy się temu pod kilkoma aspektami:
Celowanie.
Nie ma się do czego przyczepić.
Operowanie instrumentem, w dobie urządzeń mobilnych, jest niesamowicie intuicyjne. Trimble zaimplementował w najnowszej wersji Access’a dobrze znane gesty (m.in. „szczypnięcie”, czy – dla poliglotów – „pinch-to-zoom”), które działają bardzo płynnie zarówno na podglądzie z kamer (liczba mnoga, bo jest ich 5), jak i w widoku 3D mapy.
Potwierdzeniem tych słów może być fakt, iż ani razu nie zdarzyło mi się odruchowo nachylić, aby spojrzeć w lunetę. Był co prawda w kilkunastoosobowej grupie biorącej udział w szkoleniu jeden taki gagatek, ale – no właśnie – tylko jeden. Poza tym piszę o moich osobistych odczuciach, a te jak najbardziej na plus.
Dokładność.
Tutaj również nie mam zastrzeżeń.
SX10 wyposażono w 3 kamery służące do celowania: szerokokątną kamerę poglądową, współosiową kamerę główną oraz telekamerę. Łącznie 8 różnych poziomów przybliżenia, które w zupełności wystarczają i spełniają swoje zadanie – pozwalają na bardzo dokładne celowanie.
Świetnie ilustrują to poniższe zdjęcia. Po lewej kamera główna, po prawej telekamera (5-ty stopień przybliżenia, na 8 możliwych).
Jakość
I tutaj pojawia się drobna skaza.
Strumieniowany bezprzewodowo obraz z kamery nie jest jednakowo „czysty” jak analogiczny obraz z dobrej jakości lunety. Niby żadne zaskoczenie, ot prawda objawiona, ale trzeba to sobie jasno powiedzieć.
Pytanie brzmi – czy stanowi to problem? Dla jednego z klientów, który brał udział w naszych testach we Wrocławiu, w pewnych sytuacjach, tak. Otóż zdarza mu się podczas precyzyjnego tyczenia na budowie korzystać z miarki, na której odczytuje wartości przesunięć lustra, kiedy nie ma wizury na wytyczany punkt.
W pierwszej chwili przyznałem rację. SX10 nie jest idealny, można zwijać manatki, Świąt w tym roku nie będzie. Po przemyśleniu sprawy odzyskałem jednak wiarę w to, że lada dzień zasiądę przy wigilijnym stole. Mam bowiem przeczucie graniczące z pewnością, że ów problem można rozwiązać zmieniając odrobinę sposób pracy. Nie chciałbym się jednak na ten temat rozpisywać, zanim tego nie potwierdzę w terenie.
Na pewno wrócimy do tematu, jak już będziemy mieli swój egzemplarz SX10. Tymczasem „lecimy” dalej.
Tachimetr skanujący, czy skaner z funkcją tachimetru?
Szczerze? W mojej opinii raczej to drugie. Czy to źle? Absolutnie nie!
SX10 jest jak mokry sen wszystkich tych, którzy marzyli o skanowaniu, jednak wzbraniali się przed „nowym”. Dla tych, dla których skanowanie jest zbyt czasochłonne i skomplikowane, żeby się w to „bawić”.Zarówno dla tych, którzy chcą rozpocząć przygodę ze skanowaniem, jak i dla tych, którzy rozpoczęli ją już jakiś czas temu.
Zapomnijcie o czasochłonnym planowaniu stanowisk skanowania. Zapomnijcie o rozkładaniu znaczników/sfer po całym skanowanym obiekcie (i ich sprzątaniu po pomiarze 😉 ).
Skanowanie nigdy nie było tak mało skomplikowane.
Wykonywałeś kiedykolwiek pomiar tachimetryczny? Gratuluję, potrafisz skanować. W zasadzie na tym mógłbym zakończyć, bo wygląda to następująco:
- ustawiasz SX10 na statywie
- wprowadzasz stanowisko
- mierzysz bezlustrowo dwa/trzy punkty, które będziesz widział z kolejnego stanowiska
- odpalasz skan
- pijesz kawę z termosu (wersja na zimę) / piwo z lodówki (wersja na lato)
- zmieniasz stanowisko, które zakładasz wcinając się na zmierzone wcześniej punkty
- powtarzasz proces od punktu 3.
Tyle.
Można się nad tym sposobem pracy rozpływać długo. Jest naprawdę lekko, łatwo i przyjemnie.
Niedługo będziecie mieli okazję przekonać się o tym sami, jeśli zaprosicie nas na prezentację. Tymczasem musicie mi uwierzyć na słowo. Żeby było łatwiej – przykład z naszych testów.
Skanowaliśmy z 3 stanowisk. Najpierw w pomieszczeniu, z którego – przez okno – zmierzyliśmy 3 punkty. Później się na nie wcięliśmy, łącząc w ten sposób chmury. Ostatnie stanowisko było swobodne, tzn. rozstawiliśmy SX-a na statywie i bez zakładania stanowiska i poziomowania odpaliliśmy skan. Resztę zrobiło za nas TBC.
To, co tygrysy lubią najbardziej – Trimble Business Center.
Oprogramowanie biurowe Trimble’a jest najlepszym tego typu na rynku. Możecie mi zarzucić brak obiektywizmu, ale jestem o tym przekonany w stu procentach (niebawem na naszym kanale YouTube zaczną pojawiać się filmy instruktażowe, które Wam również pomogą się o tym przekonać). Praca z danymi z SX10 tylko mnie w tym przeświadczeniu utwierdziła.
Rejestracja skanu odbywa się w zasadzie automatycznie – oprogramowanie dopasowuje chmury parami, z następujących po sobie stanowisk. Na wypadek, gdyby mu się nie powiodło, możemy oczywiście przejść przez cały proces manualnie, jednak na dotychczas pozyskanych danych z SX-a jeszcze mi się to nie zdarzyło.
Połączonej chmurze punktów możemy nadać georeferencję, pokolorować, wyeksportować do CAD’a, czy automatycznie sklasyfikować regiony. Bardziej skomplikowane operacje to już działka Trimble Real Works (nomen omen także, moim zdaniem, liderowi w swojej klasie).
To, co urzeka, to Trimble VISION.
Wykonanie rzutu elewacji, mając do dyspozycji Trimble SX10 oraz TBC, jest niesamowicie proste i… szalenie satysfakcjonujące 🙂 . W oparciu o punkty chmury tworzymy płaszczyznę pionową, na którą rzutowane są kierunki wskazywane przez nas na metrycznym zdjęciu. Brzmi na bardziej skomplikowane, niż faktycznie jest. Spójrzcie sami:
http://www.youtube.com/watch?v=Kl3Iu_pP4MI
Fajnie, nie? 🙂
To nie wszystko, bo dzięki połączeniu chmury i metrycznych zdjęć możemy jeszcze wydajniej korzystać z tzw. VirtualDR, czyli wirtualnego dalmierza.
Ta funkcja była nam znana już wcześniej (korzystały z niej Trimble S7, S9, czy V10) jednak działała nieco inaczej. W celu pomiaru punktu ze zdjęć, konieczne było wskazanie go na zdjęciach z przynajmniej dwóch stanowisk. Teraz wystarczy jedno, bowiem TBC odległość interpoluje z otaczających punktów chmury. Znowu brzmi strasznie, więc niech przemówią obrazki:
https://www.youtube.com/watch?v=Iu9WY4M9JyM
Są też minusy…
Zacznijmy od tego, czego brakuje (i nie mam tu na myśli braku lunety).
Przede wszystkim Trimble SX10, przynajmniej w wersji, którą testowaliśmy, śledzi wyłącznie cele pasywne. Active Tracking – coś, z czego od lat słyną tachimetry Trimble – nie zostało zaimplementowane. Czemu? Nie wiem. Wiem natomiast, że dla użytkowników przyzwyczajonych do pracy z celami aktywnymi będzie to twardy orzech do zgryzienia.
Druga skaza to brak wskaźnika laserowego. Ponownie – nie wiem, dlaczego inżynierowie Trimble’a zdecydowali się na taki ruch, ale przypomina to nieco brak złącza słuchawkowego w nowym Iphonie. Komu ono przeszkadzało? Kto temu komuś dał władzę, aby o tym decydować? Odpowiedzi szukam, czasu jest tak wiele…
…ale i kolejne plusy.
Po pierwsze – zasięg.
W oficjalnej specyfikacji czytamy, że maksymalny zasięg skanowania to 600 metrów. Wrodzony sceptycyzm nakazuje nie wierzyć takim specyfikacjom. Słusznie, bowiem w przypadku SX10 owa specyfikacja mija się z prawdą – znacząco przekroczyliśmy tę wartość.
Na potwierdzenie wynik skanowania ze stacji kolejowej w Smolcu, pod Wrocławiem. Dwa najdalej oddalone od siebie punkty skanu tworzą linię o długości przeszło 1800 metrów, co daje średnio 900 metrów w każdą stronę! Oczywiście, są to pojedyncze punkty, ale taki wynik pozwala wierzyć, że ze skanowaniem obiektów odległych o 600 metrów nie powinno być najmniejszego problemu.
Druga rzecz to dodatkowa kamera służąca do pionowania instrumentu i dokumentacji jakości tegoż pionowania. Fajny „bajer”, czekam na instrument, który będzie ustawiał się nad punktem i poziomował sam 😉
Jest też Trimble SurePoint, czyli technologia znana z tachimetrów serii S. Nie będę się o niej rozpisywał, zainteresowanych odsyłam TUTAJ. Czuję się jednak zobligowany, żeby o niej wspomnieć, bowiem jest to coś, co robi różnicę i czego konkurencja nie była w stanie, póki co, skopiować.
Czy zatem „stało się jednym”?
Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Trimble SX10 jest na pewno sprzętem rewolucyjnym.
Nazwałbym go skanerem o sposobie pracy tachimetru, wyposażonym w potężne możliwości fotogrametryczne. Narzędziem do błyskawicznego pozyskiwania ogromnej ilości wysokiej jakości danych. Wprowadzeniem w świat obrazowania 3D. Krokiem ku nowoczesności.
Jednocześnie te kilka niedociągnięć, o których wspomniałem, nie pozwala powiedzieć, że oto Trimble stworzył tachimetr, który zastąpi wszystkie inne, znane nam narzędzia pomiarowe. Widzę zastosowania, w których lepiej sprawdzi się Trimble S7, czy S9. Widzę takie, w których nie obędzie się bez tradycyjnego skanera.
Czy jednak amerykański producent miał to na celu? A czy wycofuje ze sprzedaży tachimetry serii S oraz skanery z serii TX? 😉
—
Wojciech Czechowski, Geotronics Dystrybucja
PS Zachęcam do zostawiania komentarzy i zadawania pytań, zarówno poniżej, jak i na naszym profilu facebookowym. 🙂