Państwowy nadzór metrologiczny nad geodezyjnymi urządzeniami pomiarowymi jest konieczny dla wiarygodnego pozyskiwania danych i zasilania baz danych geoprzestrzennych, bez których zarządzanie nowoczesnym państwem nie może sprawnie funkcjonować.
Tak rozpoczyna się raport Grupy Roboczej WG6, działającej przy Głównym Urzędzie Miar, dotyczący planowanego objęcia obowiązkowym nadzorem metrologicznym sprzętu geodezyjnego.
Możesz się ze mną nie zgodzić, drogi czytelniku, ale ja w powyższym zdaniu widzę wyraźną sugestię, jakoby wszelkie pomiary wykonane sprzętem nie objętym takim nadzorem, były niewiarygodne.
Innymi słowy: wszystkie pomiary, które do tej pory wykonałeś/aś są – zdaniem „Grupy Roboczej” – niewiarygodne.
Co więcej – swoim skrajnie nieodpowiedzialnym zachowaniem (bo jak inaczej nazwać wykonywanie pomiarów sprzętem nieobjętym Państwowym nadzorem metrologicznym?!) naraziłeś/aś na szwank zarządzanie nowoczesnym państwem!
Nie wstyd Ci?
—
No dobrze, żarty na bok.
Kogoś (wszystkich?) w tej całej „Grupie Roboczej” mocno po… niosło.
Ja rozumiem, że w jakiś sposób trzeba zdobywać pieniądze na funkcjonowanie, ale wszystko ma swoje granice.
Czy w ich mniemaniu polski Geodeta to osoba skrajnie nieodpowiedzialna, której trzeba patrzyć na ręce i pilnować, żeby – przepraszam za określenie – nie odwalała chałtury?
Nie wystarczy, że – mimo posiadania państwowych uprawnień do wykonywania zawodu – musi on każdorazowo zwracać się z uprzejmą prośbą o przyjęcie owoców jego pracy przez ośrodek? Nierzadko odbijając się od ściany, bo operat nie spełnia skrajnie wyimaginowanych standardów obowiązujących tylko w danym miejscu…
Instrumenty pomiarowe używane w geodezji powinny podlegać badaniom, które będą zapewniały spójność pomiarową, oraz umożliwiały ocenę wiarygodności pomiarów. (…) Każdy instrument używany do określonych prac pomiarowych powinien posiadać certyfikat, potwierdzający zgodność określonych parametrów ze zdefiniowanymi wymaganiami.
Mam do szanownej „grupy roboczej” pytanie: słyszeliście o przeglądach okresowych?
To takie badanie sprzętu geodezyjnego, które zapewnia spójność pomiarową i umożliwia ocenę wiarygodności pomiarów…
Po jego wykonaniu, autoryzowany serwis wystawia certyfikat potwierdzający zgodność określonych parametrów ze zdefiniowanymi wymaganiami.
W czym zatem widzicie problem?
Aaa, już wiem:
Procedura metrologiczna (nadzór GUM, GUGiK, … i/lub sieć upoważnionych, najlepiej akredytowanych w określonym zakresie, laboratoriów) powinna umożliwić weryfikację spełnienia określonych wymagań.
Akredytacja brzmi poważnie. Na tyle poważnie, że musi poważnie kosztować, prawda?
A teraz kilka słów od ojca prowadzącego – kolegi Tomasz Zielińskiego.
Mnie osobiście najbardziej rozbawił fragment o odpowiedzialności i wpływie na bezpieczeństwo. Czy geodezja to rzeczywiście jedyny zawód, którego czynności mają “…wpływ na bezpieczeństwo społeczeństwa…”, a tym samym “…powinny podlegać nadzorowi metrologicznemu”?
Każdy z nas widział zapewne efekty napraw dróg po okresie zimowym. Naprawa ta wygląda najczęściej tak, że jedzie pierwsza ekipa i zaznacza miejsca, które należy naprawić. Następnie przyjeżdża druga ekipa, tym razem już specjalistów, która te miejsca naprawia. Widzieliście kiedyś w akcji takich specjalistów, którzy naprawiają ów uszkodzenia? Jeśli nie, to z pomocą przychodzi nam Google:
Czy zadania, które wykonują widoczni na zdjęciu panowie, nie mają wpływu na “bezpieczeństwo społeczeństwa”? Przecież po naprawianych w ten sposób drogach (publicznych!) poruszają się samochody. Samochody, które wyprowadzone z równowagi, mogą spowodować śmiertelne zagrożenie dla innych uczestników ruchu.
Czy narzędzie, którymi posługują się Ci ludzie, podlegają jakiejkolwiek certyfikacji? Widzieliście kiedyś łopatę z metrologicznym certyfikatem dokładności? Albo taczkę? Nie muszę chyba nikogo przekonywać, że łopata bardzo często wykorzystywana jest “do pomiarów”. Jestem również przekonany, że wielu z Was słyszało o powszechnie używanej na budowach mierze objętości wyrażonej w “taczkach”.
A co powiecie na awarie sieci, które w większych miastach zdarzają się dość często? Przyjeżdża ekipa naprawcza, demontuje/rozkopuje chodnik, nierzadko zahaczając o jezdnię, naprawia sieć, zasypuje całość i jest “po sprawie”. Czy naprawa taka nie ma “wpływu na bezpieczeństwo społeczeństwa”? Jeśli tak, to czemu państwowej certyfikacji podlegać mają jedynie instrumenty geodezyjne, a nie wszelkie narzędzia?
Kolejny przykład – serwisy samochodowe. Swego czasu, na łamach miesięcznika GEODETA, opublikowano dość obszerny artykuł porównujący pracę geodety do pracy mechanika samochodowego. Idąc tym tropem, każde narzędzie (w tym klucz do odkręcania/przykręcania kół) powinien “podlegać nadzorowi metrologicznemu”. A co!
Już widzę minę mechanika w ekskluzywnym serwisie samochodowym, na przykład Porsche, do którego przyjeżdża przedstawiciel państwowej grupy nadzoru metrologicznego i oczekuje certyfikacji jego narzędzi. “To nie ma sensu” pomyślałeś drogi Czytelniku? Oczywiście, że nie ma. Ale czy wymiana tarcz czy klocków hamulcowych to nie jest odpowiedzialne zadanie, którego skutki mogą mieć “wpływ na bezpieczeństwo społeczeństwa”? Przecież auto, które nie zatrzyma się na czas może wyrządzić naprawdę wiele złego. Zdecydowanie więcej niż palik wskazujący nową granicę, wbity o 2 cm nie w tym miejscu.
Zrozumielibyśmy jeszcze, gdyby chodziło wyłącznie o pomiary, które mogą mieć rzeczywisty wpływ na bezpieczeństwo. Instrumenty używane do monitoringu przemieszczeń czy analiz deformacji. Gdybyśmy mieli wiedzę o stanach krytycznych na obiektach użyteczności publicznej, można by uniknąć wielu tragedii. Tymczasem, w naszym pięknym kraju, od wielu lat użytkuje się wiadukt kolejowy, na którym całkiem niedawno znaleziono materiały wybuchowe z okresu II wojny światowej. Brzmi jak żart? Niestety, żartem nie jest.
Tomasz Zieliński
W takich przypadkach można by to było w jakiś sposób, sensownie, wytłumaczyć.
Niestety, zawód geodety narażony jest na tyle niebezpieczeństw, że trzeba go prowadzić za rączkę 24h na dobę, 7 dni w tygodniu.
Pracujesz przy obsłudze inwestycji? Proszę bardzo:
Przyrządy geodezyjne (głównie odbiorniki GNSS, tachimetry, niwelatory) stosowane w projektach i inwestycjach mających wpływ na bezpieczeństwo społeczeństwa powinny podlegać nadzorowi metrologicznemu. Do takich inwestycji należą głównie: metro, wysokie budynki, zapory wodne, elektrownie, kopalnie odkrywkowe i szkody górnicze, duże zbiorniki, chłodnie kominowe, drogi szybkiego ruchu, autostrady, przeprawy mostowe, węzły komunikacyjne, mapy z dynamicznie nanoszonymi zmianami do kontroli ruchu/ na lądzie, powietrzu i akwenach /, itp.
A może Twoja działalność skupia się na pomiarach katastralnych?
Przyrządy geodezyjne (głównie tachimetry, niwelatory, odbiorniki GNSS, taśmy miernicze, dalmierze) używane do celów prawnych, mimo, że wyniki pomiarów zasilają bazę danych geodezyjnych nie zawsze muszą podlegać certyfikacji, natomiast powinny być wzorcowane w celu wyznaczenia charakterystyk dokładnościowych oraz niepewności pomiaru. Są przypadki kiedy wynik pomiaru jest sporny. Wówczas certyfikat lub świadectwo wzorcowania instrumentu może wpłynąć na rozstrzygnięcie sporu.
Żadne z powyższych? Cóż, na Ciebie też mają podpunkt…
Współczesne urządzenia pomiarowe: odbiorniki GNSS, tachimetry elektroniczne, grawimetry, skanery laserowe 3D, poziomice, pionowniki i inne wykorzystywane są w wielu dziedzinach gospodarki poza geodezją. Umożliwiają one precyzyjne pozycjonowanie obiektów ruchomych, lokalizowanie zagrożeń, tworzenie zaawansowanych modeli matematycznych (np. prognozowanie pogody), inwentaryzację architektoniczną dóbr kultury i przyrody, czy w końcu wdrażanie nowoczesnej technologii precyzyjnego rolnictwa. Takie zastosowania nie zawsze wymagają procedur wzorcowania, ale na życzenie zamawiającego instrumenty te powinny podlegać sprawdzeniu laboratoryjnemu określającemu niepewność pomiarową. Nowe wytypowane instrumenty mogą przejść również procedurę certyfikacji lub zatwierdzenia typu.
Chociaż tutaj trzeba im uczciwie przyznać, że łaskawie pozostawiają wybór zamawiającym.
Nie trzeba, ale jak ktoś zechce, to wiadomo – certyfikat musi być państwowy, bo każdy inny nie jest wart funta kłaków…
—
Chciałbym wierzyć, że cały ten raport powstał z właściwych pobudek, w trosce o stan polskiej geodezji. Nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu, że jest on zwyczajnym skokiem na kasę.
A może się mylę?
W konkluzji czytam:
Postulatem środowiska geodezyjnego jest uporządkowanie prawa związanego z użytkowaniem przyrządów geodezyjnych.
Pytam więc Ciebie, drogi czytelniku, jako przedstawiciela środowiska geodezyjnego:
Podpisujesz się pod tym raportem?
A może Twoje postulaty są skrajnie odmienne od tych, które przedstawia „grupa robocza”?
Zapraszamy do dyskusji…
—
Wojciech Czechowski i Tomasz Zieliński, Geotronics Dystrybucja
Maryjan Stary | 3 kwietnia 2019
Po lekturze dokumentu, który powstał w odpowiedzi na postulaty środowiska geodezyjnego, o których to postulatach nigdy jako żywo nie słyszałem i nigdy nie miałem przyjemności ani czytać ani zgłaszać , naszła mnie taka oto refleksja: Czy Panowie od miar i wag nie utknęli aby w połowie drogi ? Przecież samo zbadanie i ustalenie precyzji naszych instrumentów nie gwarantuje że po dotarciu na miejsce pomiaru instrument będzie nadal precyzyjny i wiarygodny. W drodze rozporządzenia właściwy minister powinien wydać przepisy szczegółowo regulujące sposób transportu instrumentów geodezyjnych gwarantujący ich poprawne działanie. Wydaje się że lektyka obsługiwana przez 4 tragarzy będzie odpowiednia i przy okazji rozwiąże to problem bezrobocia stale nękający naszą gospodarkę. Ale sama lektyka to mało. W porozumieniu z ministrem rolnictwa należy określić wielkość, gramaturę i pochodzenie pierza oraz puchu w poduszkach którymi należy obowiązkowo instrument pomiarowy chronić przed wstrząsami, turbulencjami oraz nagłymi uderzeniami. W naszych warunkach klimatycznych powinien to być zestaw poduszek letnich i zimowych w celu wyeliminowania przegrzania lub wyziębienia instrumentu. Oczywiście koszty tych rozwiązań mają ponosić przedsiębiorcy , a ewentualne koszty przychodu zależeć będą od obowiązkowo prowadzonych ewidencji wykorzystania lektyk i poduszek do celów służbowych. W przypadku wykorzystywania w/w do celów prywatnych minister przygotuje odpowiedni algorytm uwzględniający masę geodety wraz z rodziną i średni czas odpoczynku z poduszką pod głową. W takiej sytuacji nie pozostaje nic innego tylko w porozumieniu z ministrem środowiska pójść do lasu w poszukiwaniu odpowiedniej gałęzi ( nie, nie w celach samobójczych ) tylko w celu wykonania „kroczki” z certyfikatem od Nadleśniczego. Amen
Pw | 5 kwietnia 2019
Mam tylko nadzieję że to żart na prima aprilis. Jeśli nie to proponuję dodać punkt o treści:
W celu ochrony bezpieczeństwa społeczeństwa wszyscy ci, którzy tworzą podobne dokumenty powinni podlegać sprawdzeniu laboratoryjnemu określającemu niepewność z jaką Ci ludzie funkcjonują na co dzień
adas | 10 kwietnia 2019
zdrowo komuś pod kopułą trzasnęło 😛
Lewy | 13 kwietnia 2019
To jest jakiś absurd . Nawet nie wiem co za idioci to opublikowali. Chyba nie geodeci bo jeśli tak do sięgnęliśmy dna.
weronika | 22 kwietnia 2019
Nie wiem kto tam pracuje, że takie głupoty wymyśla