Dziś będzie krótko i kontrowersyjnie. Poniższym wpisem narobię sobie pewnie kilku wrogów, z redaktorem naczelnym pewnego pisma branżowego na czele…
Zadziało się jednak coś, czego nie mogę zostawić bez komentarza. Wybacz, drogi czytelniku.
Jakiś czas temu na łamach wspomnianego czasopisma pojawiła się nowa seria cyklicznych artykułów. Seria o bardzo obiecującym tytule. Seria, której powstania domagaliśmy się (my, w rozumieniu Geotronics) od jakiegoś czasu.
Jak się niestety okazało, jest to seria, której tytuł ma tyle wspólnego z rzeczywistością, co stwierdzenie, że nie ma piękniejszych kobiet, niż Niemki…
Kilka lat temu, gdy swoją premierę miał odbiornik Trimble R10, zaproponowaliśmy czasopismu, o którym mowa w niniejszym wpisie, a nazwy którego nie będę wymieniał, żeby ów odbiornik przetestowali. Ze wszystkimi tego konsekwencjami, tzn. napisali zarówno o jego mocnych, jak i słabszych stronach. Nie baliśmy się werdyktu. Byliśmy (i nadal jesteśmy) pewni, że R10 wypadnie bardzo dobrze.
Mówimy przecież o najlepszym, zdaniem wielu, odbiorniku GNSS na rynku…
Usłyszeliśmy wówczas, że ów czasopismo nie przeprowadza tego typu testów. Dlaczego? Najwyraźniej w ich opinii nikt nie chciałby tego czytać (wszak poczytność powinna być kluczowym wyznacznikiem jakości czasopisma, prawda?). Uszanowaliśmy. Ze zdziwieniem, bo nasze zdanie na ten temat było nieco inne, ale uszanowaliśmy.
Kilka miesięcy temu na łamach tejże gazety ukazał się pierwszy z artykułów wspomnianej przeze mnie nowej serii. Dotyczył odbiornika GNSS któregoś z producentów zza Wielkiego Muru. Nie miałbym z tym absolutnie żadnego problemu, gdyby nie fakt, że napisany był on w samych superlatywach.
Z całym szacunkiem do konkurencji, ale gdyby odbiornik za <20 tys. zł był wolny od wad, zarówno my – Geotronics – jak i nasi koledzy z Leica Geosystems, czy z TPI nie mielibyśmy czego szukać. Ot, pozostałoby nam nacierać się ziemią, żeby się powoli przyzwyczajać…
…
Jakiś czas temu pisałem na tym blogu o swoich osobistych odczuciach po pierwszym spotkaniu z Trimble SX10. W całym swoim braku obiektywizmu starałem się zachować pozory i napisać także o minusach tego genialnego dziecka Trimble’a. Żeby nie być gołosłownym, dwa fragmenty wspomnianego wpisu poniżej. Całość TUTAJ.
Strumieniowany bezprzewodowo obraz z kamery nie jest jednakowo „czysty” jak analogiczny obraz z dobrej jakości lunety. Niby żadne zaskoczenie, ot prawda objawiona, ale trzeba to sobie jasno powiedzieć.
(…)
Przede wszystkim Trimble SX10, przynajmniej w wersji, którą testowaliśmy, śledzi wyłącznie cele pasywne. Active Tracking – coś, z czego od lat słyną tachimetry Trimble – nie zostało zaimplementowane. Czemu? Nie wiem. Wiem natomiast, że dla użytkowników przyzwyczajonych do pracy z celami aktywnymi będzie to twardy orzech do zgryzienia.Druga skaza to brak wskaźnika laserowego. Ponownie – nie wiem, dlaczego inżynierowie Trimble’a zdecydowali się na taki ruch, ale przypomina to nieco brak złącza słuchawkowego w nowym Iphonie. Komu ono przeszkadzało? Kto temu komuś dał władzę, aby o tym decydować?
Może im się ten testowany odbiornik naprawdę spodobał? W czym masz problem? – pomyślałeś.
Problem mam z tym, że wiem jak było naprawdę. Wiem, bo zapytaliśmy co trzeba zrobić, żeby nasz sprzęt został bohaterem takich testów.
Odpowiedź jaką otrzymaliśmy wprowadziła lekką konsternację (tak lekką, jak lekko nieprzyjemny był zapach chlebaka, o którym pisałem TUTAJ… )
Otóż z uwagi na fakt, iż dystrybutorzy sprzętu geodezyjnego niechętnie w ostatnim czasie płacą za reklamę w owym czasopiśmie, postanowiono oferować w pakiecie z promocją… testy sprzętu właśnie.
W teorii wszystko jest w miarę OK – reklama swoje, testy swoje. Płacimy za reklamę gdzieś na łamach czasopisma, testowanie jest gratis.
Sprawa może śliska, ale do obronienia. Wydawanie takiego czasopisma wiąże się bowiem z kosztami, jakoś trzeba na siebie zarobić i ja to rozumiem.
Niestety, jest coś jeszcze…
Otóż każdy test, przed publikacją, wysyłany jest do akceptacji temu, kto sprzęt na testy zostawił. Bez akceptacji, nie ma publikacji. Bez publikacji nie ma promocji, która jest w pakiecie. A koszty jak były, tak są…
Muszę cokolwiek dodawać?
…
Długo biłem się z myślami, czy powinienem ten temat jakkolwiek poruszać. Nie mój cyrk, nie moje małpy.
Jak ktoś chce płacić za to, żeby sprzęt przez niego oferowany został na łamach popularnego czasopisma branżowego opisany – droga wolna.
Zarabianie na artykułach sponsorowanych też mnie specjalnie nie gorszy. Było, jest i będzie.
Nie bez przyczyny jednak prawo prasowe wymaga, aby informacja o tym, że artykuł jest sponsorowany, pojawiła się w widocznym miejscu.
Jej brak to zwyczajne robienie czytelników w balona.
—
Wojciech Czechowski, Geotronics Dystrybucja
Na wypadek, gdyby powyższy wpis dotarł do tych, którzy po jego lekturze mogą zobaczyć we mnie wroga, apeluję:
Wykonujmy naszą pracę rzetelnie. Jeśli mówimy/piszemy że testujemy – testujmy. Jeśli promujemy, mówmy/piszmy, że promujemy.
UWAGA: Opisana w tekście sytuacja, w której odmówiono nam testów, dotyczyła Trimble V10. Odbiornik Trimble R10 został przetestowany na łamach gazety w czasie, gdy nie było jeszcze płatnych pakietów. Najmocniej przepraszam za wprowadzenie Cię w błąd, drogi czytelniku!
Jerzy Królikowski | 6 grudnia 2017
Krótka odpowiedź redakcji GEODETY
1. Faktycznie, proponowali nam Państwo test R10… i test ten został przeprowadzony! Można go nawet przeczytać za darmo na Geoforum.pl, zresztą w dziale „GEODETA testuje”. Po co wprowadzać czytelnika w błąd, Panie Wojtku/Tomku?
2. Każdy artykuł, który publikujemy we współpracy z zewnętrznym podmiotem, przesyłamy mu do weryfikacji. Tak też było w przypadku testu R10. Testujemy przecież nowe technologie i możemy popełnić błąd w obsłudze sprzętu/oprogramowania. Chcemy być pewni, że nie wprowadzamy czytelnika w błąd. Natomiast weryfikacja nie oznacza, że zmieniamy np. wyniki dokładności naszych pomiarów. To nie wchodzi w grę, zresztą wyraźnie zapisujemy to w umowie z dystrybutorem (jak ktoś chce, możemy udostępnić)
3. Co do testu Kolidy. Skąd założenie, że coś musiało pójść nie tak? „Chińczyki” mają wśród polskich geodetów dobrą renomę i chyba bardzo to niektórych boli
4. Artykuły z tego cyklu nie są sponsorowane. Piszemy je na bazie naszych subiektywnych wrażeń i obiektywnych testów dokładnościowych. Jak ktoś sobie życzy, możemy udostępnić raporty z pomiarów.
5. Owszem, dajemy dystrybutorowi możliwość wycofania się z publikacji artykułu. Jeśli test wykaże, że sprzęt jest kompletnie bezużyteczny, to pal licho, że jego dystrybutor nigdy nie wykupi u nas reklamy, ale zapewne skończyło by się to karczemną awanturą ze straszeniem nas sądem włącznie (BTW: jakby test R10 wypadł fatalnie, Pan zapewnie zrobiły wiele, by do publikacji nie dopuścić)
Życzymy wszystkim miłego dnia
Wojciech Czechowski | 6 grudnia 2017
Ad.1 Mój błąd. Opisana sytuacja dotyczyła V10. R10 faktycznie był testowany, jednak bez płatnej promocji w pakiecie, a o nią tutaj chodzi. Biję się zatem w pierś i najmocniej przepraszam!
Ad.2 Panie Jerzy, dobrze wiemy, że tutaj nie chodzi o weryfikację poprawności opisu technologii, tylko o ogólne wrażenie. To zawsze będzie dobre, bo dystrybutor za to płaci.
Ad.3 Nigdzie nie napisałem, że coś musiało pójść nie tak. Założyłem, że skoro ja, pracownik Geotronics, znajduję słabe strony w sprzęcie, który jest wizytówką Trimble’a i otwarcie o tym piszę, to testy jakiegokolwiek sprzętu na rynku powinny również jakiekolwiek słabe punkty wykazać. Przepraszam, jeśli owe założenie jest zbyt śmiałe.
Ad.4 Oficjalnie nie są sponsorowane, zgoda. O tym w tekście wspomniałem. Nieoficjalnie – żebyście przetestowali sprzęt, wymagacie od dystrybutorów wykupienie płatnej reklamy. Z przyzwoitości nie napiszę, o jakich stawkach mowa, bo nie o nie tutaj chodzi. Mnie to po prostu, po ludzku, uwiera. Jeśli nie widzicie w tym żadnego problemu, Wasza sprawa.
Ad.5 Dajecie taką możliwość, ale bardzo tego nie chcecie, wszak praca przy takim artykule wiąże się z kosztami. Pisząc jakiekolwiek niepochlebne rzeczy narażacie się na straty, więc piszecie w superlatywach. Sami stawiacie się w sytuacji, w której bycie obiektywnym się po prostu nie opłaca.
Recepta jest prosta. Pozwólcie dystrybutorom wysyłać sprzęt na testy z zastrzeżeniem, że wiąże się to ze zgodą na publikację wyniku tych testów, bez względu na to, jak wypadną. My się takich testów nie boimy.
PS Mam ten luksus, że test R10 nie mógł wypaść fatalnie…
Stanley | 7 grudnia 2017
Jedno dla mnie jest pewne, wszystkie wielkie Tuzy robią z nas balona, czy to Trimble czy Leica i wiele innych firm. Nie wolno do nich tyłkiem się odwracać by bez mydła nie wydymali. Płacimy wielokroć za markę nie jej jakość. Prosty przykład: akumulator do odbiornika”markowy” 460 zeta, podobny (innej firmy) ale o mniejszej o 1/4 pojemności ( i o tyle mniej pociągnie) to 39 zeta. Ogniwa o pojemności większej typu 18650 to po jakieś 20 zeta za sztukę czyli razem 40 (ale samemu trzeba umieć je wymienić). Mam inny niż Leica (który nawiasem mówiąc ma wbudowane ciekawe zabezpieczenia) czy już przereklamowany moim zadaniem Trimble sprzęt i działa bez zastrzeżeń. Ale też wiem że że jestem dalej dymany. Pozdrawiam
Wojciech Czechowski | 7 grudnia 2017
Tak było, jest i będzie niestety. Dotyczy to każdej, w zasadzie, branży. Dlatego, jeżeli chodzi o akcesoria, naszym klientom często oferujemy dużo tańsze zamienniki. Sam sprzęt natomiast jest wart swojej ceny. Mamy aż nadto przykładów zadowolonych klientów, żeby z tym polemizować 😉
Marcin | 8 grudnia 2017
Ilu geodetów tyle opinii. Jeśli sprzęt jest wykorzystywany do prostych pomiarów to wystarczy „chińczyk”, ale jeśli chcemy wykonywać zaawansowany pomiar np. tyczenia 3d tu już będzie potrzebny nie tylko GPS czy tachimetr ale musimy się zaopatrzyć w cała technologie.
Wojciech Czechowski | 18 grudnia 2017
Pełna zgoda Panie Marcinie.
W tym wpisie jednak chciałem zwrócić uwagę na proceder, nie na testowany sprzęt. Nie mamy problemu z tym, że geodeci mierzą „chińczykami” – ich wybór. Mamy problem z tym, że testy są płatne i nikt o tym nie informuje czytelników.